Sobotni, poranny wzwód po przebudzeniu oznacza
tylko jedno w moim przypadku. Mianowicie minęło bardzo długo czasu od ostatniej
masturbacji. Sam w sobie onanizm coś mi zbrzydł. Wiecznie masturbowanie się
przed podobnymi filmikami pornograficznymi, znudziło mnie. Ostatni raz
onanizowałem się w niedzielę, czyli wytrzymałem cały tydzień roboczy. Miałem
dużo okazji, by wcześniej się masturbować, ale jednak nie było wystarczających
chęci. Nic na siłę. To moje motto. Czasem tak mam, że częstotliwość onanizowania
się drastycznie spada, by za jakiś czas powrócić do normy, chociaż raz
dziennie. Może to też starość? :D I uświadomienie sobie jednocześnie, że lepiej
i fajniej byłoby z jakimś facetem się pieścić, a nie wiecznie tylko samemu
sprawiać przyjemność. To taka średnia i połowiczna alternatywa. A przyjemność
powinna być czerpana z dwóch źródeł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz