To był początek kwietnia.
Na jednym z portali ogłoszeniowych na mój anons o poszukiwaniu mężczyzny do
związku, odpowiedział 45-letni facet. Co prawda nie szukał kogoś do
partnerstwa, tylko zaproponował, że szuka mężczyzny do zrobienia loda, bo on
jest w tym zielony i nigdy nie próbował. Ma żonę, prowadzi dosyć nudne życie i
szuka odskoczni. Z początku chciałem po prostu podziękować za wysłaną wiadomość
i zakończyć kontakt. Jednak coś mi nie pozwoliło.
Zacząłem korespondencję z
Zagranicznym. Zagraniczny, bo większość czasu spędzał za granicą, u naszych
zachodnich sąsiadów, pracując u nich i raz na dwa miesiące zjeżdżając do Polski
na kilka dni. Wymieniliśmy się fotkami, był bardzo przystojny. On też pochwalił
moją urodę. Szybko z tematów neutralnych przeszliśmy na pikantne pisanie. W
korespondencji wymienialiśmy się myślami, co będziemy robić na naszym
spotkaniu.
On chciał, bym mu zrobił
loda w samochodzie, bo nie dysponuje lokum, a Zagraniczny też odwzajemniłby
obciąganie. Jeśli by mu się spodobało, to może i seks analny wchodziłby w
miejsce. Pisał, jak bardzo go podniecam, że jego penis ślini się na samą myśl o
mnie. Wysyłał fotki podczas wzwodu, wytrysku i masturbacji. Z utęsknieniem
czekał na nasze spotkanie. Nie przeczę, łechtał tymi swoimi wiadomościami moje
ego. Nie poznawałem siebie, swoich decyzji, jakie podejmuję. Przecież do tej
pory byłem inny. Miałem swoje zasady i wartości, które silnie przestrzegałem.
Żadnego pakowania się w jednorazowe przygody, zwłaszcza z żonatymi facetami.
Zagraniczny obiecywał
wielokrotne spotkania. Nie wiem, ale ujął mnie czymś. Może tym, że nie był jak
większość mężczyzn. Potrafił też porozmawiać na poważne tematy, nie był mu
tylko seks w głowie. Albo sprawiał tylko takie wrażenie. Po raz pierwszy
zapragnąłem spróbować czegoś nowego. Dotknąć zakazanego owocu. Nie martwić się
o konsekwencje, ponieść się chwili. Jakby wyłączył mi się zdrowy rozsądek.
Naprawdę chciałem się spotkać z Zagranicznym i przeżyć coś niezapomnianego.
Sprawić drugiemu facetowi przyjemność. Przygotowywałem sobie scenariusze
naszego spotkania. Na kilka dni przed widzeniem się, Zagraniczny przestał się
odzywać. Nie odpowiadał na wiadomości. Pomyślałem, że coś jest nie tak, a poza
tym, czy można ufać mężczyźnie, którego ledwie się zna? Zdrowy rozsądek szybko
wrócił. Przypomniałem sobie, że sam nie chciałbym być na miejscu żony, nie
chciałbym być zdradzany.
Postanowiłem
o zakończeniu tej znajomości. W sumie nie musiałem mu tego pisać, Zagraniczny
usunął konto ni stąd ni zowąd, nawet mnie o tym nie informując, z dnia na
dzień. Wchodzę jednego dnia na portal, jest konto, wchodzę kolejny dzień, już
nie ma. Może i dobrze. Następne doświadczenie do kolekcji. Po prostu nie ma co
ulegać pokusom, prędzej czy później można tego bardzo żałować.