Zdarzenie miało miejsce przed Walentynkami. Supermarket, kolejka na kilka osób. Jestem ostatni, zaraz będę wykładał produkty na taśmę. Przed kasą wyłożone różne przedmioty z serduszkami: jakieś bombonierki, cukierki, lizaki. Za mną w kolejce ustawia się dwóch pracowników w strojach roboczych. Oglądają produkty wyłożone z okazji nadchodzącego święta. Jeden do drugiego mówi:
– Ty, patrz! Zaraz Święto Zakochanych. Trzeba będzie coś samicy kupić, by się cieszyła, że nie zapomniałem.
I obaj faceci w śmiech.
Czemuż się dziwić? Mało to ludzi prostych i prymitywnych? :-/
OdpowiedzUsuńNo "świetne" stwierdzenie. Ale to inny świat.
OdpowiedzUsuńIstnieją takie rzeczy jak dystans do świata i poczucie humoru. Być może ta "samica" jest traktowana przez swojego partnera niczym królowa, czuje się doceniona i zaopiekowana, a określenie zostało użyte pieszczotliwie. No, ale łatwiej się do kogoś dowalić niż zastanowić nad głębszym sensem tego, co się podsłuchało. Gdybyś kiedyś był w związku to byś wiedział, że ludzie, którzy się kochają, używają w stosunku do siebie różnych, czasem dość wieloznacznych epitetów. Bo na tym polega bliskość i poczucie przynależności. Oni wiedzą o co chodzi, reszta nie musi. I to właśnie w takich osobistych relacjach jest piękne - są osobiste.
OdpowiedzUsuń