sobota, 5 stycznia 2019

Rasowa ciota

Tak, tytułową "rasową ciotą" jestem podobno ja. :D Tak mnie nazwał jeden z facetów. Ale po kolei. W ubiegłe wakacje wymieniałem się mailami z takim jednym Radiowcem. Było przyjemnie do pewnego momentu. Gdy zaczęliśmy umawiać się na spotkanie. Wiadomo, trzeba ustalić datę, czas i miejsce widzenia się. Dwie pierwsze rzeczy poszła jak z płatka. Trzecie, czyli miejsce, sprawiło dosyć spory kłopot. Na tyle, że facet postanowił przestać się odzywać i zakończył korespondencję. 

JA
To może widzimy się w rynku?

RADIOWIEC
Wiesz, w sumie ja mieszkam blisko dworca, więc to nie będzie problem, jak tam gdzieś się umówimy. A później pójdziemy do mnie, do mieszkania.

JA
Dzięki za propozycję, oczywiście, możemy spotkać się blisko dworca, jednak nie skorzystam z Twojego zaproszenia do domu.

RADIOWIEC
Daj spokój, będzie fajnie. Kawę zrobię, nie będziemy musieli iść do kawiarni.

JA
Słuchaj, ja mam taki zwyczaj, że nie chodzę na pierwszym spotkaniu do czyjegoś domu, kogoś kogo mało znam. Ja proponuję miłe spotkanie: kawę, spacer, rozmowę. 

RADIOWIEC
Zachowujesz się jak rasowa ciota, która się boi nie wiadomo czego. Nie proponuję przecież seksu. Dzięki, ale nie mam ochoty się z Tobą spotkać. 

Moja reakcja na jego wiadomość? Taka jak na początku: :D . Niektórych rzeczy nie przeskoczę. Jedna z moich zasad to niespotykanie się na pierwszej randce w obcym mieszkaniu z nie do końca poznanym facetem. Już nie wspominam o głównym punkcie, czyli moim bezpieczeństwie, ale poza tym dom czy mieszkanie to przecież prywatność, jak Anglicy twierdzą "my home is my castle". Trzeba kogoś dobrze poznać, by zwiedzić jego twierdzę i progi. Nie przeskoczę tego, nawet jeśli proponowałby takie spotkanie nie wiadomo jaki mężczyzna. :D

4 komentarze:

  1. No niefajnie się stało. Gdyby Cię nazwał "rasową ciotą" to byłoby coś, bo w dzisiejszym świecie gdzie marka jest wszystkim, miałbyś potwierdzenie swojej wartości. A tak - sam chyba przyznasz, że "zachowywać się jak rasowa ciota" to jednak nie to samo co być nią. To że ta torebka jest jak od Louisa Vuittona, to niestety nadal nie jest torebką od Vuittona. Następnym razem, Blaskuś, musisz zręczniej pokierować rozmową. ;-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wszystkim dogodzę. :D Tego kwiatu jest pół światu. :D Następnym razem muszę zręczniej poszukać innego rozmówcy. :D

      Usuń
  2. Sknera to był, nie ma co żałować. Szkoda mu było iść do kawiarni, tylko wolał zrobić kawę w domu :D A na poważnie - pewnie czułby się lepiej na swoim, ale trzeba myśleć też o drugiej osobie i przede wszystkim - być elastycznym :) (jak zwykle się mądrzę)

    OdpowiedzUsuń
  3. Popieram. Pierwsze spotkanie z kompletnie nieznajomym to bardzo głupi pomysł. Zwabi chłopaka kilku dresów, spuszczą mu łomot i będzie po zabawie. A fakt, że komuś tak bardzo zależy, by spotkanie nie odbyło się w miejscu publicznym też o czymś świadczy. Albo facet niekoniecznie wygląda tak jak to opisywał i jest estetyczny inaczej, albo jest ukierunkowany wyłącznie na seks. Nie jest to nic nagannego, pod warunkiem, że się o swoich intencjach poinformuje jasno i szczerze.

    Osobiście uważam, że najlepszy jest system „pierwsza kawa na mieście z opcją drugiej w domu”. Wtedy dajemy sobie komfort psychiczny nie zamykając drogi do dalszych rozrywek.

    OdpowiedzUsuń

Kwiecień

Kwiecień